- Kategorie:
- Góry.5
- Krótkie.154
- Miasta.11
- Miejsca różne i podróżne..48
- Opencaching.2
- Praca.51
- Rekreacyjnie.34
- Treningowo.69
- Wędkarstwo.4
- Wsie.21
- Wyprawy.62
- Z psem.6
Wpisy archiwalne w kategorii
Krótkie
Dystans całkowity: | 1252.71 km (w terenie 287.69 km; 22.97%) |
Czas w ruchu: | 85:47 |
Średnia prędkość: | 14.51 km/h |
Maksymalna prędkość: | 38.40 km/h |
Liczba aktywności: | 154 |
Średnio na aktywność: | 8.13 km i 0h 33m |
Więcej statystyk |
Łańcuch trach !
Wtorek, 5 lutego 2013 | dodano: 05.02.2013Kategoria Krótkie
Miał być dziś mały off-road. Najpierw po piachu. Później po większych i mniejszych dołkach. Oczywiście nad brzegiem Warty. Wyszedł tylko piach. W pewnym momencie, na podjeździe łańcuch uległ rozpięciu. Chińszczyzna. Fe. Rad, nierad schowałem łańcuch do kieszeni, licznik też (co by niejeżdżonych km nie nabijać) i podreptałem wesoło do domu.
W domu wybiłem ogniwo, które było spinką łańcucha i założyłem stary, sprawdzony patent. Taki. Poprzednia spinka to było ogniwo z wbijanym jednym z tych ramiączek.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Zryłem nadwarciańską plażę ;P© romulus83
W domu wybiłem ogniwo, które było spinką łańcucha i założyłem stary, sprawdzony patent. Taki. Poprzednia spinka to było ogniwo z wbijanym jednym z tych ramiączek.
Rower:Wz. 96/13
Dane wycieczki:
3.03 km (2.08 km teren), czas: 00:15 h, avg:12.12 km/h,
prędkość maks: 21.60 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
O tym jak Romet Jagna życie stracił!
Sobota, 2 lutego 2013 | dodano: 02.02.2013Kategoria Krótkie
Na początek sprawy bieżące.
Po obiedzie mały off-road na nadwarciańskich bezdrożach. Powiem tak, jest dobrze. :) Przewyższenia (poza wałem przeciwpowodziowym) nie jakieś specjalnie wielkie. Ot takie, metr - półtora metra. Spadki rzędu 50-60%. Odległości od zjazdu po podjazdu czasem po dwa metry, czasem trochę większe.
Wieczorem drugi wyjazd by przetestować oświetlenie w ludzkich warunkach. A że dziś warunki idealne do testu oświetlenia, więc nie było co tego odkładać. Oświetlenie też działa przyzwoicie.
A teraz drogi czytelniku jeśli jesteś wrażliwy, odpuść sobie dalszą drastyczna część. Względnie zadbaj o szybką pomoc służb reanimacyjnych.
Był koniec lutego 2007 roku. Pogoda podobna do dzisiejszej. Cały dzień padała drobna mżawka. Powrót z pracy, przez most kolejowy na Warcie. Pisałem już o tym, zawsze wybierałem ten most. Nawet gdy prom nieopodal kursował normalnie. Była zima, prom nie kursował. Od ponad roku nie istniał też już posterunek drużnika przy moście. Gdy był, było kogo się zapytać czy pojedzie zaraz pociąg czy nie. Jadę mostem, deski są śliskie od deszczu. Nagle słyszę trąbienie pociągu. Przyśpieszam. Oglądam się za siebie. Pociągu nie widać jeszcze. Odwracam głowę, podnoszę wzrok. Pociąg... wyłania się zza zakrętu na przeciwko mnie. Jedzie prosto na mnie, a ja jestem w połowie liczącego 300 metrów mostu. Gwałtownie hamuję. Wywalam się na śliskim drewnie. Nie zastanawiając się podnoszę rower, przekładam za barierkę i zrzucam w dół. Sam przechodzę za barierkę i trzymam się jej, mając nagi na kładce. Tak częściowo wiszę za balustradą. Pociąg przejechał. Wróciłem na most. Zszedłem z niego i poszedłem po rower. Spadł na tylne koło. Większość szprych wyrwała się z nypli. Wyglądały jak pajęczyna. Jak poskręcane eksplozjom druty zbrojeniowe jakiejś konstrukcji. Tylne koło nie obracało się w żadnym kierunku. Efekt upadku z wysokości około 7-9 metrów. Pchać się roweru nie dało, ale jakoś te 2,5-3 km go dopchałem na przednim kole. Tak zakończyła się moja pierwsza bezpośrednia konfrontacja z pociągiem. Teraz to bym rower położył płasko, na kładce, między balustradą a torowiskiem.
Specyfika tego mostu jest taka, że owa kładka nie jest oddzielona od torów. Jej szerokość pozwala na przejście jednej osoby, lub przejechanie jednego roweru. Oficjalnie to jest zakaz przekraczania tego mostu. Zakaz ten jest przez nas, okolicznych mieszkańców nagminnie łamany.
To już chyba ostatnie z serii comiesięcznych wspominek. Nic ciekawego, związanego z jakimkolwiek marcem mi się nie przypomina.
Jagna leży w szopie. Może kiedyś ją wyremontuję.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po obiedzie mały off-road na nadwarciańskich bezdrożach. Powiem tak, jest dobrze. :) Przewyższenia (poza wałem przeciwpowodziowym) nie jakieś specjalnie wielkie. Ot takie, metr - półtora metra. Spadki rzędu 50-60%. Odległości od zjazdu po podjazdu czasem po dwa metry, czasem trochę większe.
Ujście rzeki Lutyni do Warty© romulus83
Wieczorem drugi wyjazd by przetestować oświetlenie w ludzkich warunkach. A że dziś warunki idealne do testu oświetlenia, więc nie było co tego odkładać. Oświetlenie też działa przyzwoicie.
A teraz drogi czytelniku jeśli jesteś wrażliwy, odpuść sobie dalszą drastyczna część. Względnie zadbaj o szybką pomoc służb reanimacyjnych.
Był koniec lutego 2007 roku. Pogoda podobna do dzisiejszej. Cały dzień padała drobna mżawka. Powrót z pracy, przez most kolejowy na Warcie. Pisałem już o tym, zawsze wybierałem ten most. Nawet gdy prom nieopodal kursował normalnie. Była zima, prom nie kursował. Od ponad roku nie istniał też już posterunek drużnika przy moście. Gdy był, było kogo się zapytać czy pojedzie zaraz pociąg czy nie. Jadę mostem, deski są śliskie od deszczu. Nagle słyszę trąbienie pociągu. Przyśpieszam. Oglądam się za siebie. Pociągu nie widać jeszcze. Odwracam głowę, podnoszę wzrok. Pociąg... wyłania się zza zakrętu na przeciwko mnie. Jedzie prosto na mnie, a ja jestem w połowie liczącego 300 metrów mostu. Gwałtownie hamuję. Wywalam się na śliskim drewnie. Nie zastanawiając się podnoszę rower, przekładam za barierkę i zrzucam w dół. Sam przechodzę za barierkę i trzymam się jej, mając nagi na kładce. Tak częściowo wiszę za balustradą. Pociąg przejechał. Wróciłem na most. Zszedłem z niego i poszedłem po rower. Spadł na tylne koło. Większość szprych wyrwała się z nypli. Wyglądały jak pajęczyna. Jak poskręcane eksplozjom druty zbrojeniowe jakiejś konstrukcji. Tylne koło nie obracało się w żadnym kierunku. Efekt upadku z wysokości około 7-9 metrów. Pchać się roweru nie dało, ale jakoś te 2,5-3 km go dopchałem na przednim kole. Tak zakończyła się moja pierwsza bezpośrednia konfrontacja z pociągiem. Teraz to bym rower położył płasko, na kładce, między balustradą a torowiskiem.
Specyfika tego mostu jest taka, że owa kładka nie jest oddzielona od torów. Jej szerokość pozwala na przejście jednej osoby, lub przejechanie jednego roweru. Oficjalnie to jest zakaz przekraczania tego mostu. Zakaz ten jest przez nas, okolicznych mieszkańców nagminnie łamany.
Most z którego spadła Jagna© romulus83
To już chyba ostatnie z serii comiesięcznych wspominek. Nic ciekawego, związanego z jakimkolwiek marcem mi się nie przypomina.
Jagna leży w szopie. Może kiedyś ją wyremontuję.
Rower:Wz. 96/13
Dane wycieczki:
12.72 km (4.68 km teren), czas: 01:04 h, avg:11.93 km/h,
prędkość maks: 26.20 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jazda testowa.
Środa, 30 stycznia 2013 | dodano: 30.01.2013Kategoria Krótkie
Po wyregulowaniu przedniej przerzutki przyszła pora na jazdę testową. Wygląda na to, że wszystko dobrze się ułożyło. Najbliższy weekend powinien zweryfikować moje dokonania. :)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Wz. 96/13
Dane wycieczki:
2.70 km (0.00 km teren), czas: 00:14 h, avg:11.57 km/h,
prędkość maks: 20.30 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wz. 96/13
Wtorek, 29 stycznia 2013 | dodano: 29.01.2013Kategoria Krótkie
Odrestaurowany stary ATB, z 1996 roku. Zajechanie go zajęło mi 10 lat. Potem leżał sobie w szopie i czekał na lepsze czasy.
Dzisiaj była regulacja tylnej przerzutki, plus wymiana linek na nowe. Jutro regulacja tylnej. Jazdy tyle, co by przerzutkę sprawdzić. Ogólnie wymaga dopieszczenia. W sobotę opona mi o ramę haczyła, bo przez moją nieuwagę została źle ułożona. Przy wentylu wyskoczyła sobie poza felgę :)
Dlaczego tak mało dopieszczania dziś? Ano bo to zajmuje mi trochę czasu. Pierwszy raz rozebrałem rower na części pierwsze i pierwszy raz go złożyłem.
Dlaczego nie pójdę z tym do serwisu? W internecie można znaleźć wszystko. Poza tym lubię grzebać, majsterkować. W sumie to nic strasznie trudnego. Wszystkiego można się nauczyć. Więc się uczę.
Skąd ta nazwa? A tak mi się wymyśliło od nazwy armaty wz.02/26, czyli od popularnej Prawosławnej, lub Putiłówki. Obie nazwy są prawidłowe. Kto wie, co to za armata, wie skąd jej nazwa. Kto nie wie, tego odsyłam do szperania w źródłach. Internecie, leksykonach, encyklopediach. Wszak szukanie informacji to sama przyjemność, a tej się czytelnikowi odbierać nie godzi :)
Dla bardzo leniwych czytelników napiszę tylko, rower wyprodukowany w 1996 roku, odrestaurowany w 2013 roku.
Aha, malowanie ramy oryginale. Bardzo poważnie rozważałem jej przemalowanie, ale stwierdziłem, że przy mojej jeździe nie warto. I tak się poodziera. A tak i na ryby i do lasu, choćby na grzyby i po krzakach rejzować będzie można. :)
P.S. Docelowo to ma być mój rower podstawowy. Jednak na razie takowym pozostaje Orkan.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dzisiaj była regulacja tylnej przerzutki, plus wymiana linek na nowe. Jutro regulacja tylnej. Jazdy tyle, co by przerzutkę sprawdzić. Ogólnie wymaga dopieszczenia. W sobotę opona mi o ramę haczyła, bo przez moją nieuwagę została źle ułożona. Przy wentylu wyskoczyła sobie poza felgę :)
Dlaczego tak mało dopieszczania dziś? Ano bo to zajmuje mi trochę czasu. Pierwszy raz rozebrałem rower na części pierwsze i pierwszy raz go złożyłem.
Dlaczego nie pójdę z tym do serwisu? W internecie można znaleźć wszystko. Poza tym lubię grzebać, majsterkować. W sumie to nic strasznie trudnego. Wszystkiego można się nauczyć. Więc się uczę.
Skąd ta nazwa? A tak mi się wymyśliło od nazwy armaty wz.02/26, czyli od popularnej Prawosławnej, lub Putiłówki. Obie nazwy są prawidłowe. Kto wie, co to za armata, wie skąd jej nazwa. Kto nie wie, tego odsyłam do szperania w źródłach. Internecie, leksykonach, encyklopediach. Wszak szukanie informacji to sama przyjemność, a tej się czytelnikowi odbierać nie godzi :)
Dla bardzo leniwych czytelników napiszę tylko, rower wyprodukowany w 1996 roku, odrestaurowany w 2013 roku.
Aha, malowanie ramy oryginale. Bardzo poważnie rozważałem jej przemalowanie, ale stwierdziłem, że przy mojej jeździe nie warto. I tak się poodziera. A tak i na ryby i do lasu, choćby na grzyby i po krzakach rejzować będzie można. :)
P.S. Docelowo to ma być mój rower podstawowy. Jednak na razie takowym pozostaje Orkan.
Odrestaurowany ATB© romulus83
Odrestaurowany ATB© romulus83
Rower:Wz. 96/13
Dane wycieczki:
0.14 km (0.14 km teren), czas: 00:02 h, avg:4.20 km/h,
prędkość maks: 9.40 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Test.
Sobota, 26 stycznia 2013 | dodano: 26.01.2013Kategoria Krótkie
Krótki, szybki test świeżo odremontowanego starego górala. Właściwie ATB. Coś poszło nie tak. Koło tylne zaczęło obcierać o ramę. W pn. to sprawdzę. Poza tym do wyregulowania na pewno tylna przerzutka. Pierwszy raz wyjechałem z domu po 23-ciej :)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:Wz. 96/13
Dane wycieczki:
0.40 km (0.00 km teren), czas: 00:04 h, avg:6.00 km/h,
prędkość maks: 12.50 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po wsi.
Piątek, 25 stycznia 2013 | dodano: 25.01.2013Kategoria Krótkie
Rower:orkan
Dane wycieczki:
1.58 km (0.00 km teren), czas: 00:08 h, avg:11.85 km/h,
prędkość maks: 16.30 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po śniegu.
Niedziela, 20 stycznia 2013 | dodano: 20.01.2013Kategoria Krótkie
Momentami pod śniegiem udało się trafić na jakieś zlodowacenie. Wtedy przy siłowym nacisku na pedały tylne koło obracało się w miejscu. Atrakcyjne to :) Poza tym nic ciekawego.
Wczoraj w tv mówili o ekstremalnych sportach zimowych. wymienili takie coś jak ICE BIKE, czyli jazda rowerem po lodzie.
Jak pamiętam, dawno, dawno temu jeździłem rowerem po zamarzniętym stawie. Koło wtedy obracało się w miejscu, jak się siłowo korbę obracało. Teraz na ten staw bym się nie puścił. Zarósł, a jak wiadomo roślinność tuż pod powierzchnią wody osłabia grubość i wytrzymałość lodu. Wybrałbym jakieś lodowisko, gdyby było takowe w pobliżu. Nie mniej, ekstremalne to dla mnie nie było.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wczoraj w tv mówili o ekstremalnych sportach zimowych. wymienili takie coś jak ICE BIKE, czyli jazda rowerem po lodzie.
Jak pamiętam, dawno, dawno temu jeździłem rowerem po zamarzniętym stawie. Koło wtedy obracało się w miejscu, jak się siłowo korbę obracało. Teraz na ten staw bym się nie puścił. Zarósł, a jak wiadomo roślinność tuż pod powierzchnią wody osłabia grubość i wytrzymałość lodu. Wybrałbym jakieś lodowisko, gdyby było takowe w pobliżu. Nie mniej, ekstremalne to dla mnie nie było.
Zima w pełni© romulus83
Rower:orkan
Dane wycieczki:
4.88 km (2.56 km teren), czas: 00:30 h, avg:9.76 km/h,
prędkość maks: 20.90 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Próby driftu.
Sobota, 19 stycznia 2013 | dodano: 19.01.2013Kategoria Krótkie
Wieczorem próbowałem driftować. Na ogrodzie, w śniegu i na przejeździe do garażu. Na przejeździe nawet fajnie zarzucało momentami. W śniegu albo dało się jechać, albo dało się stanąć, przy próbie gwałtownego skrętu.
Wywalić się nie umiem. Balansuję rowerem i nogami. Obiema na raz to nie :) Potem zawsze się podeprę.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Wywalić się nie umiem. Balansuję rowerem i nogami. Obiema na raz to nie :) Potem zawsze się podeprę.
Rower:orkan
Dane wycieczki:
0.65 km (0.65 km teren), czas: 00:05 h, avg:7.80 km/h,
prędkość maks: 17.90 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po nowy zamek do drzwi.
Wtorek, 15 stycznia 2013 | dodano: 15.01.2013Kategoria Krótkie
Rower:orkan
Dane wycieczki:
1.55 km (0.00 km teren), czas: 00:08 h, avg:11.62 km/h,
prędkość maks: 14.70 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dębno
Pierwsza w tym roku wyprawa za Wartę. Powstaje kolejna z planowanych kategorii. Dziś Wsie. Później powstaną miasta. Kategorie nie będą sztywne. Są wsie, które miastami onegdaj bywały.
Dębno. Malutka wieś położona nad Wartą. Rozrzucona na dość dużym obszarze. Uchodziła swego czasu za najpiękniejszą miejscowość Szwajcarii Żerkowskiej. W średniowieczu należała do rodu Doliwów o przydomku KOT. Wincenty Kot, Prymas Polski w latach 1437-1448 i nauczyciel synów króla Władysława Jagiełły był fundatorem miejscowego kościoła.
Wewnątrz świątyni można obejrzeć rozrysowaną genealogię rodu Doliwa.
Później majątek przeszedł w ręce hrabiów Mycielskich. W 1862r. Mycielscy sprzedali Dębno Goetzowi Cohnowi z Poznania.
Obok kościoła znajdują się ruiny bodajże XIX wiecznej bożnicy żydowskiej. Obecnie usytuowane na terenie prywatnym. Na tym samym terenie znajdują się ruiny eklektycznego XIX wiecznego pałacu Cohnów. Ciekawostką jest fakt, iż zastosowano w nim ówcześnie centralne ogrzewanie. Obecnie pałac jest systematycznie odbudowywany, aczkolwiek strasznie mozolnie to idzie.
Obok pałacu znajduje się mauzoleum Cohnów.
W XIX wieku Dębno było miejscowością uzdrowiskową. Istniał tu dom zdrojowy, po którym do dnia dzisiejszego nie pozostał żaden ślad. Lokalizacji też niestety nie znam.
Wody z otaczających Dębno wzgórz były transportowane do pałacu i domu zdrojowego za pośrednictwem drewnianych rur. Musiały być też jakieś stacje pomp. Ciekawe jak wyglądały?
A po drodze mijałem kulig. Sanie duże, w dwa konie zaprzężone. Ciągnęły one dwie sztuki sanek normalnych. Niestety, nie zdążyłem wyjąć aparatu. Nie mniej nie był to kulig tak okazały jak ten kmicicowski :)
W sumie to mogłem spenetrować wnętrza pałacu. Ogrodzenie jest uszkodzone. Już to robiłem latem. Jednak wtedy nie byłem sam. Teraz nie chciałem kusić licha.
Podobno z kościoła lub z pałacu (nie pamiętam dokładnie) podziemnym tunelem można dojść do Jarocina. No cóż, pałac ma piwnice, kościół zapewne też ma jakieś podziemia. Jeśli jednak tunel jest, nie sądzę miałby on ok. 20 km. Sam kościół zbudowano w latach 1444-47. Koszt budowy wynosił równowartość 40 kościołów drewnianych na owe czasy.
Detal architektoniczny kościoła. Archanioł. Chyba Michał. Nie wiem, nie znam się. Zabija szatana pod postacią węża.
Zima odsłoniła wielkość ruin żydowskiej bożnicy. Latem rosnące drzewa sporo zasłaniają.
Droga na której spotkałem kulig.
Stwierdzam, że całkiem sympatycznie jeździ mi się na mrozie. Mnie, stworzeniu ciepłolubnemu! Czyżby MORS mnie mobilizował? Taka refleksja. :P
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dębno. Malutka wieś położona nad Wartą. Rozrzucona na dość dużym obszarze. Uchodziła swego czasu za najpiękniejszą miejscowość Szwajcarii Żerkowskiej. W średniowieczu należała do rodu Doliwów o przydomku KOT. Wincenty Kot, Prymas Polski w latach 1437-1448 i nauczyciel synów króla Władysława Jagiełły był fundatorem miejscowego kościoła.
Wewnątrz świątyni można obejrzeć rozrysowaną genealogię rodu Doliwa.
Później majątek przeszedł w ręce hrabiów Mycielskich. W 1862r. Mycielscy sprzedali Dębno Goetzowi Cohnowi z Poznania.
Obok kościoła znajdują się ruiny bodajże XIX wiecznej bożnicy żydowskiej. Obecnie usytuowane na terenie prywatnym. Na tym samym terenie znajdują się ruiny eklektycznego XIX wiecznego pałacu Cohnów. Ciekawostką jest fakt, iż zastosowano w nim ówcześnie centralne ogrzewanie. Obecnie pałac jest systematycznie odbudowywany, aczkolwiek strasznie mozolnie to idzie.
Obok pałacu znajduje się mauzoleum Cohnów.
W XIX wieku Dębno było miejscowością uzdrowiskową. Istniał tu dom zdrojowy, po którym do dnia dzisiejszego nie pozostał żaden ślad. Lokalizacji też niestety nie znam.
Wody z otaczających Dębno wzgórz były transportowane do pałacu i domu zdrojowego za pośrednictwem drewnianych rur. Musiały być też jakieś stacje pomp. Ciekawe jak wyglądały?
A po drodze mijałem kulig. Sanie duże, w dwa konie zaprzężone. Ciągnęły one dwie sztuki sanek normalnych. Niestety, nie zdążyłem wyjąć aparatu. Nie mniej nie był to kulig tak okazały jak ten kmicicowski :)
Pałac Cohnów w Dębnie nad Wartą© romulus83
Pałac Cohnów w Dębnie nad Wartą© romulus83
W sumie to mogłem spenetrować wnętrza pałacu. Ogrodzenie jest uszkodzone. Już to robiłem latem. Jednak wtedy nie byłem sam. Teraz nie chciałem kusić licha.
Kościół w Dębnie© romulus83
Kościół w Dębnie© romulus83
Podobno z kościoła lub z pałacu (nie pamiętam dokładnie) podziemnym tunelem można dojść do Jarocina. No cóż, pałac ma piwnice, kościół zapewne też ma jakieś podziemia. Jeśli jednak tunel jest, nie sądzę miałby on ok. 20 km. Sam kościół zbudowano w latach 1444-47. Koszt budowy wynosił równowartość 40 kościołów drewnianych na owe czasy.
Detal architektoniczny kościoła. Archanioł. Chyba Michał. Nie wiem, nie znam się. Zabija szatana pod postacią węża.
Archanioł zabijający szatana.© romulus83
Historia Dębna© romulus83
Zima odsłoniła wielkość ruin żydowskiej bożnicy. Latem rosnące drzewa sporo zasłaniają.
Ruiny bożnicy żydowskiej w Dębnie© romulus83
Droga na której spotkałem kulig.
Droga do przeprawy© romulus83
Stwierdzam, że całkiem sympatycznie jeździ mi się na mrozie. Mnie, stworzeniu ciepłolubnemu! Czyżby MORS mnie mobilizował? Taka refleksja. :P
Rower:orkan
Dane wycieczki:
7.98 km (1.18 km teren), czas: 00:45 h, avg:10.64 km/h,
prędkość maks: 17.20 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)