- Kategorie:
- Góry.5
- Krótkie.154
- Miasta.11
- Miejsca różne i podróżne..48
- Opencaching.2
- Praca.51
- Rekreacyjnie.34
- Treningowo.69
- Wędkarstwo.4
- Wsie.21
- Wyprawy.62
- Z psem.6
Ostatnie km w 2013r. 5000 jednak padło.
Wtorek, 31 grudnia 2013 | dodano: 01.01.2014Kategoria Krótkie
...Zjechałem z torowiska przy moście. Na koronie wału zacząłem kręcić, zmieniłem przełożenie. Wyjechałem zza zakrętu. Stały tam. Rower nie raz pozwalał mi na skryte, najczęściej przypadkowe podejście zwierzyny, na bliska odległość.
Na koronie wału stała sarna, skubiąca trawę. Druga stała w połowie wysokości wału. Bokiem do lasu., który miała na odległość skoku. To właśnie ta druga zauważyła mnie, podniosła łeb. W sobie tylko znany sposób zaalarmowała pierwszą. Ta pierwsza leniwie podniosła łeb, spojrzała i wróciła do skubania trawy. Druga nie spuszczała ze mnie wzroku. Obserwowała wolno zbliżającego się rowerzystę.
Kilka sekund później z drugiej strony wału, z grupy wysokich sosen wyskoczyły dwie kolejne sarny. Przemknęły przez wał i zniknęły w lesie.Tuż po nich wyskoczyła kolejna, która przepadła w lesie wraz z tymi dwoma, które były na wale. Zwierzęta zniknęły pomiędzy pogrążonymi w półmroku sosnami...
Rok 2013, to był dobry rok.
Plan zakładał zrobienie 2500-3000 km. Cicha szansa na zrobienie 5000 pojawiła się dopiero we wrześniu. Zasługa dobrego wyniku, to przede wszystkim bardzo dobra forma, która przypadła na czerwiec, kilka dni nieplanowego, przymusowego urlopu i zrobienie kilku tras powyżej setki.
Styczeń - kiepski, zaledwie 47 km w całym miesiącu. Remont starego "górala".
Luty - wykańcza mnie niemalże pierwszy w tym roku wypad do Pyzdr (42km), na początku miesiąca. Po takim styczniu, to nic dziwnego. Zaczynam remont Orkana, który z czasem uległ zawieszeniu, w którym trwa do dziś...
Marzec - pojawia się realna szansa na zakończenie pierwszego kwartału na poziomie 500 km. Udało się.
Kwiecień - wiosną trwa zima. W połowie kwietnia pierwszy większy wypad (Ląd - Zagórów, łącznie 73km), skutki odczuwam 5 km przed domem. :) Szansa na zrobienie 1000 km, w skali roku. Uleciała gdzieś.
Maj - początek maja zimny i mokry. Wtedy rodzi się pomysł wypadu do WPNu. Wyznaczam datę i do ostatniej chwili sprawdzam prognozy pogody. Nawet rano, przed wyjazdem. Było trochę chmur, lecz nie padało. Udaje się zrobić pierwsza trasę powyżej 100 km.
Czerwiec - 4 dni przymusowego urlopu w pierwszej połowie czerwca zrobiły swoje. Wsiadam w pociąg i wysiadam w Gnieźnie. Wycieczka w powiat gnieźnieński jest moją najmilej wspominaną w tym roku. Wpada jeszcze kilka innych dłuższych tras. Na koniec miesiąca wypad na Morasko i życiówka (189km). Pierwszy raz przekraczam 1000 km w jednym miesiącu. Półrocze kończę na poziomie 2000 km.
Lipiec - nie do końca wykorzystany urlop. Z przyczyn obiektywnych. Wypad do Gołuchowa, który mnie najbardziej wymęczył i niewykorzystany z powodu pogody wypad do Gostynia na zlot militarny, który urywa mi jakieś 130-140 km. Za to wpadam do Powidza.
Sierpień - nic ciekawego, poza wypadam do Dolska (ostatnia setka w tym roku) i wąskotorówką w Środzie.
Wrzesień - zauważalny spadek formy. :) Pojawia się cicha szansa na 5000 km.
Październik - zapaść związana z różnymi obowiązkami, które zabrały mi sporo czasu (tylko 80 km w miesiącu)
Listopad - czasu na rower więcej, dzień coraz krótszy. Zaczynają się jazdy bardziej "treningowe" po zmroku.
Grudzień - konsekwentna realizacja planu i jest 5000 km. A plan zakładał połowę tego. :)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Na koronie wału stała sarna, skubiąca trawę. Druga stała w połowie wysokości wału. Bokiem do lasu., który miała na odległość skoku. To właśnie ta druga zauważyła mnie, podniosła łeb. W sobie tylko znany sposób zaalarmowała pierwszą. Ta pierwsza leniwie podniosła łeb, spojrzała i wróciła do skubania trawy. Druga nie spuszczała ze mnie wzroku. Obserwowała wolno zbliżającego się rowerzystę.
Kilka sekund później z drugiej strony wału, z grupy wysokich sosen wyskoczyły dwie kolejne sarny. Przemknęły przez wał i zniknęły w lesie.Tuż po nich wyskoczyła kolejna, która przepadła w lesie wraz z tymi dwoma, które były na wale. Zwierzęta zniknęły pomiędzy pogrążonymi w półmroku sosnami...
Rok 2013, to był dobry rok.
Plan zakładał zrobienie 2500-3000 km. Cicha szansa na zrobienie 5000 pojawiła się dopiero we wrześniu. Zasługa dobrego wyniku, to przede wszystkim bardzo dobra forma, która przypadła na czerwiec, kilka dni nieplanowego, przymusowego urlopu i zrobienie kilku tras powyżej setki.
Styczeń - kiepski, zaledwie 47 km w całym miesiącu. Remont starego "górala".
Luty - wykańcza mnie niemalże pierwszy w tym roku wypad do Pyzdr (42km), na początku miesiąca. Po takim styczniu, to nic dziwnego. Zaczynam remont Orkana, który z czasem uległ zawieszeniu, w którym trwa do dziś...
Marzec - pojawia się realna szansa na zakończenie pierwszego kwartału na poziomie 500 km. Udało się.
Kwiecień - wiosną trwa zima. W połowie kwietnia pierwszy większy wypad (Ląd - Zagórów, łącznie 73km), skutki odczuwam 5 km przed domem. :) Szansa na zrobienie 1000 km, w skali roku. Uleciała gdzieś.
Maj - początek maja zimny i mokry. Wtedy rodzi się pomysł wypadu do WPNu. Wyznaczam datę i do ostatniej chwili sprawdzam prognozy pogody. Nawet rano, przed wyjazdem. Było trochę chmur, lecz nie padało. Udaje się zrobić pierwsza trasę powyżej 100 km.
Czerwiec - 4 dni przymusowego urlopu w pierwszej połowie czerwca zrobiły swoje. Wsiadam w pociąg i wysiadam w Gnieźnie. Wycieczka w powiat gnieźnieński jest moją najmilej wspominaną w tym roku. Wpada jeszcze kilka innych dłuższych tras. Na koniec miesiąca wypad na Morasko i życiówka (189km). Pierwszy raz przekraczam 1000 km w jednym miesiącu. Półrocze kończę na poziomie 2000 km.
Lipiec - nie do końca wykorzystany urlop. Z przyczyn obiektywnych. Wypad do Gołuchowa, który mnie najbardziej wymęczył i niewykorzystany z powodu pogody wypad do Gostynia na zlot militarny, który urywa mi jakieś 130-140 km. Za to wpadam do Powidza.
Sierpień - nic ciekawego, poza wypadam do Dolska (ostatnia setka w tym roku) i wąskotorówką w Środzie.
Wrzesień - zauważalny spadek formy. :) Pojawia się cicha szansa na 5000 km.
Październik - zapaść związana z różnymi obowiązkami, które zabrały mi sporo czasu (tylko 80 km w miesiącu)
Listopad - czasu na rower więcej, dzień coraz krótszy. Zaczynają się jazdy bardziej "treningowe" po zmroku.
Grudzień - konsekwentna realizacja planu i jest 5000 km. A plan zakładał połowę tego. :)
Rower:Wz. 96/13
Dane wycieczki:
14.54 km (4.70 km teren), czas: 00:49 h, avg:17.80 km/h,
prędkość maks: 24.10 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!